- Kategorie bloga:
- bp.9
- epic.42
- górki.66
- miesto.1725
- obczyzna.21
- PODSUMA.10
- runo.49
- sakwy.51
- tandemowo.18
- traska.484
- trenazer.31
- wycieczka wiekszego kalibru.66
- zima.22
Los się musi odmienić.. 350km w Kotlinie Kłodzkiej
Wtorek, 12 sierpnia 2008 | dodano:09.03.2010 Kategoria wycieczka wiekszego kalibru
- DST: 1.00km
- Aktywność: Jazda na rowerze
Człowiek budzi się rano i wie, że ma w sobie rower. To bardzo naturalne uczucie. I na tyle gwałtowne, że można wsiąść do pociągu wlekąc ze sobą dwa kółka by z namiętnością szaleńca wyruszyć w podróż. To nasz pierwszy raz, okaże się największym wydarzeniem wakacji!
Pobudka za wcześnie, mocowanie sakiew na rowerach i senna jazda na dworzec PKP. Dworzec Główny w Krakowie. Za nami pierwsze 4 km. Na stację wjeżdża pociąg relacji Kraków-Wrocław. Wsiadamy, przypinamy rowery i zasypiamy (przynajmniej część z nas;) - tak zaczyna się przygoda, potrwa w sumie osiem dni, siedem nocy i 350 km.
Dzień pierwszy - Wrocław - miasto spotkań
Spotykamy: krasnale (kto nie szuka ten znajdzie), Jasia i Małgosię (dwie śliczne kamieniczki na wrocławskim rynku) oraz żyrafy i kapibary (największe gryzonie na świecie!) w sławnym ZOO. Zażywamy ochładzających kąpieli w fontannie na Placu Solnym (całe szczęście, że nie ma tam ryb, bo nie chcielibyśmy być sprawcami katastrofy ekologicznej;) odradzamy za to sprzedawane na tymże placu zapiekanki (glut niemiłosierny!). Wrocław to piękne miasto, choć zdecydowanie najciekawsze są stare zabudowania industrialne, widoczne z oddali centrum - dzięki rowerom łatwo do nich dotrzeć. Nawet się nie obejrzeliśmy a tu słońce znika za horyzontem, a nocleg? Cóż będzie z komarami i.. z lekkim dreszczykiem, gdyż rozbijamy się na bezludnej (i bardzo ciemnej;) wyspie na wschód od Wrocławia.
tez chcialem, ale mi nie dali
przewrocila - psuja jedna;P
szatanski jezdziec
domek
Pobudka za wcześnie, mocowanie sakiew na rowerach i senna jazda na dworzec PKP. Dworzec Główny w Krakowie. Za nami pierwsze 4 km. Na stację wjeżdża pociąg relacji Kraków-Wrocław. Wsiadamy, przypinamy rowery i zasypiamy (przynajmniej część z nas;) - tak zaczyna się przygoda, potrwa w sumie osiem dni, siedem nocy i 350 km.
Dzień pierwszy - Wrocław - miasto spotkań
Spotykamy: krasnale (kto nie szuka ten znajdzie), Jasia i Małgosię (dwie śliczne kamieniczki na wrocławskim rynku) oraz żyrafy i kapibary (największe gryzonie na świecie!) w sławnym ZOO. Zażywamy ochładzających kąpieli w fontannie na Placu Solnym (całe szczęście, że nie ma tam ryb, bo nie chcielibyśmy być sprawcami katastrofy ekologicznej;) odradzamy za to sprzedawane na tymże placu zapiekanki (glut niemiłosierny!). Wrocław to piękne miasto, choć zdecydowanie najciekawsze są stare zabudowania industrialne, widoczne z oddali centrum - dzięki rowerom łatwo do nich dotrzeć. Nawet się nie obejrzeliśmy a tu słońce znika za horyzontem, a nocleg? Cóż będzie z komarami i.. z lekkim dreszczykiem, gdyż rozbijamy się na bezludnej (i bardzo ciemnej;) wyspie na wschód od Wrocławia.




Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!