- Kategorie bloga:
- bp.9
- epic.42
- górki.66
- miesto.1725
- obczyzna.21
- PODSUMA.10
- runo.49
- sakwy.51
- tandemowo.18
- traska.484
- trenazer.31
- wycieczka wiekszego kalibru.66
- zima.22
Dzień piąty – Nie wstanę, tak będę leżał…
Sobota, 16 sierpnia 2008 | dodano:09.03.2010 Kategoria wycieczka wiekszego kalibru
- DST: 1.00km
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dzięki uprzejmości pewnego miłego Pana, mogliśmy rozbić się w przydomowym ogródku. Noc nie była tak straszna jak nasz gospodarz zapowiadał, jednak pech chyba poważnie nas polubił… Padało – raz mniej raz więcej. Postanowiliśmy kręcić dalej, w końcu Góry Stołowe były już na wyciągnięcie ręki! Szlak czerwony, całkiem niepozorny początek… dalej trzeba pchać po wielkich kamiennych stopniach, deszcz się wzmaga, jest strasznie ślisko – decyzja – odwrót! Trzeba drogą na około. I co nam to dało? Wylądowaliśmy w jakimś bliżej nieokreślonym punkcie na mapie, postraszyły nas dzikie psy, ale jakoś odnaleźliśmy drogę do cywilizacji, uff… Chocież, tak nazywał się ten przystanek. Całkiem ładny – zabudowany ze spadowym dachem z 3 stron, był przygotowany by chronić turystów… i trzeba przyznać spełnił swoją rolę! Zmęczonym psychicznie, dał nam odetchnąć i odespać parę godzin, choć dziurawy, osłonił przed wiatrem, deszczem i zimnem (jak się później dowiedzieliśmy temperatura spadła do ok. 11st. C). Ale co dalej? Czekać na zbawienie czy jechać dalej? Kobieta musiała wziąć sprawy w swoje ręce.. i ten jej urok osobisty – nie dziw, że znów przygarnięto nas pod dach. To była sucha, ciepła noc w namiocie rozbitym w środku klasy miejscowej podstawówki. Los się musiał odmienić;)
domek w domku (szkole;)

Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!